Gdy się wjeżdża do Żółkwi od strony Lwowa, nie trzeba się śpieszyć trafić do centrum miasta obfitującego w liczne zabytki architektury. Starożytny zamek, Kolegiata św. Wawrzyńca, elegancki ratusz, budynki z krużgankami, klasztor dominikanów oraz stara synagoga – mogą one poczekać i nigdzie nie uciekną. Ominąć zabytek Żółkwi, który w 2013 roku znalazł się na prestiżowej Liście Światowego Dziedzictwa UNESCO w polsko-ukraińskiej kategorii „Drewniane cerkwie regionu karpackiego” jest bardzo trudno, ponieważ położony on jest zaraz po wjeździe do dawnego miasta rejonowego obwodu lwowskiego, u zbiegu ulic Lwowskiej i Troickiej, po lewej stronie drogi. Ta dzielnica Żółkwi nosiła kiedyś nazwę Przedmieścia Lwowskiego. 

Drewniana świątynia na Przedmieściu Lwowskim istniała jeszcze od roku 1601. Jednak spłonęła ona w wyniku pożaru w dn. 17 czerwca 1717 roku. Spłonęło wówczas całe przedmieście. Wierni zaczęli zbierać pieniądze na budowę nowej świątyni, dołączył się do zbiórki nawet królewicz polski Konstanty Władysław Sobieski. Budowa się rozpoczęła i w 1720 roku na tej działce wzniesiona została Cerkiew św. Trójcy.    

Wokół świątyni biegnie szeroki okap wsparty na wystających belkach konstrukcji, całość zwieńczona jest okazałymi kopułami oraz umieszczonymi na nich latarniami i kutymi krzyżami. Dzięki swoim eleganckim proporcjom i konstrukcji trójzrębowej trójdzielna świątynia jest jednym z najlepszych przykładów architektury sakralnej stylu wołyńskiego. Na uwagę zasługuje zakrystia świątyni. Po pierwsze, wykonana ona jest nie z drewna, ale z cegły. Po drugie, zdobią ją wykonane z białego kamienia portal i obramienia. Elementy te są znacznie starsze niż sama świątynia: przywiezione one zostały na Przedmieście Lwowskie z centrum miasta, gdzie zdobiły jedną z wież zamku w Żółkwi. 

W czasach radzieckich w cerkwi umieszczone było muzeum. Po odzyskaniu przez Ukrainę niepodległości świątynia przekazana została wiernym, najpierw prawosławnym. Jednak w 1993 roku przywrócono sprawiedliwość historyczną i cerkiew przekazana została grekokatolikom czyli tej wspólnocie wyznaniowej, do której ona należała od samego początku. Gdy jest ciepło, na całym zadbanym terenie wokół cerkwi rosną kwiaty, które są dobrym dowodem na to, że świątynia działa. Cerkiew św. Trójcy jest tym zabytkiem architektury, którego nie wystarczy obejrzeć tylko z zewnątrz, ponieważ całe jego piękno i bogactwo są w środku. Chodzi tu o wystawny i niezwykle kolorowy barokowy pięciopoziomowy ikonostas autorstwa snycerza Ignacego Stobeńskiego. Zachwycają swym pięknem ażurowe drewniane koronki, ornamenty i przeplatanie liści akantu. 

Krytycy sztuki, historycy i wszyscy Ukraińcy również (jest to w programie szkolnym!) powinni pamiętać, kim był Iwan Rutkowycz. Tak, był to jeden z najwybitniejszych ukraińskich ikonografów epoki baroku. Mieszkał on w Żółkwi pod koniec XVII i na początku XVIII wieku. Dom, kupiony przez niego wspólnie ze swoją żoną Ewą, znajdował się tuż przy bramie cerkwi. Czy przypadkiem nie była to cerkiew św. Trójcy? Praca nad zleceniem sprawiała mu, zapewne, ogromną radość: nie trzeba było daleko chodzić! Wyniki pracy były rewelacyjne. Nic dziwnego, że krytycy sztuki nazywają arcydzieło z Żółkwi szczytowym etapem rozwoju klasycznej ukraińskiej ikonografii XVII wieku.        

Iwan Rutkowycz był również autorem ikonostasu dla poprzedniej cerkwi: wykonany on był w latach 1697-1699. Jednak pożaru w starej cerkwi i wzniesienia nowej świątyni utalentowany mistrz się nie doczekał: zmarł między rokiem 1703 a 1708. Prawdopodobnie prace nad ikonostasem kończyli już uczniowie mistrza, ponieważ w Żółkwi Iwan Rutkowycz miał własną szkołę malarską. Wymiary ikonostasu, który częściowo nowa cerkiew św. Trójcy odziedziczyła po starej cerkwi św. Trójcy wskazują na to, że poprzedni ikonostas był nieco wyższy: najwyższemu poziomowi jest trochę „za ciasno” w nowym pomieszczeniu.   

A teraz popatrzmy: Jezus i Maria są podobni do ówczesnych mieszkańców Galicji, gdyż mają miękkie słowiańskie rysy twarzy. Jest to echo ukraińskiego baroku, będącego fenomenem w Europie Środkowo-Wschodniej. Iwan Rutkowycz wykonywał nie tylko ikonostasy, lecz także prace konserwatorskie w rezydencji Jana III Sobieckiego w Zamku w Żółkwi. Właśnie tam on miał możliwość zapoznania się z królewską kolekcją malarstwa europejskiego. Jemu udało się połączyć ówczesne nurty malarskie i bizantyjskie tradycje ikonograficzne w takich proporcjach, że nawet po 325 latach ludzie zachwycają się wynikami jego twórczych eksperymentów.  

Ikonostas był restaurowany przez lwowskich mistrzów w latach 1978-1979 i 2008-2009. Można długo przyglądać się ikonom (jest ich ok. 50) i ich pozłacanym okładom. Jeśli ktoś będzie w Żółkwi i świątynia będzie zamknięta, dajemy wskazówkę: cudowny ikonostas można zobaczyć przez szyby w drzwiach świątyni albo zadzwonić do proboszcza, który otworzy świątynię i oprowadzi po niej improwizowaną, zachwycającą wycieczkę.

Zwiedzanie obiektu w 3D

Obiekt na mapie