W języku angielskim jest takie wyrażenie – in the middle of nowhere, “w środku niczego”. Tak mówią o odległych miejscach, gdzie trudno się dostać. Gliniany to właśnie takie stare trzytysięczne miasteczko w dawnej dzielnicy Złoczowa. Żyje spokojnie samo w sobie z dala od szlaków międzyobwodowych lub przynajmniej linii kolejowej. Do Krasnego jest stąd 10 km. Do Lwowa — aż 41 km, więc turyści są tu rzadkimi gośćmi. I na próżno. W Glinianach jest na co popatrzeć.

Na zamek jednak już nie. Stał tu od 1603 roku, kiedy kraj cierpiał z powodu częstych najazdów tatarskich. Wtedy Gliniany były właśnie na skrzyżowaniu kilku szlaków handlowych i ukrywały się za głęboką fosą, ale raczej nie robiły wrażenia architekturą. Chociaż w tej części Galicji jest wystarczająco dużo kamienia, zbudowano miasto zgodnie z tradycjami Daniela Galickiego: z drewna i ziemi. Może nawet nie tak ziemi, jak gliny.

W końcu Glyniany są tak nazywane, ponieważ miejscowa ludność jest bardzo przywiązana do gliny. Owszem, jest i kamień i lasy wokół Glinian były hałaśliwe (czyli drewna było tyle, ile potrzeba), ale uwielbiano tu gliniane chatki z adobe – taka jest specyfika miejsca.

Jednak najstarszy zachowany zabytek miasta został zbudowany z drewna. Trójdzielna i jednokopułowa cerkiew Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Glinianach z daleka wygląda jak mocny, sękaty grzyb borowikowy. Świątynia jest jednym z aksakali obwodu lwowskiego, najstarsza część pochodzi z – tylko pomyślcie sobie! – przełomu XIV i XV wieku.

Przez ponad 600 lat cerkiew wrosła w ziemię, skurczyła się od przeżytych lat – i obrosła wieloma legendami. Według jednej z legend w świątynie rzekomo modlił się hetman Iwan Mazepa. Inna legenda mówi, że dwa stare wysokie jesiony na dziedzińcu cerkwi zasadził własnymi rękami Bogdan Chmielnicki. Prawdopodobnie miał czas na agrozabawy w przerwach między wyprawami na Lwów w 1648 i 1655 roku. Są nawet nie legendy, ale rzeczywiste fakty. Mówią, że kiedy w 1886 roku całe miasto spłonęło doszczętnie w wielkim pożarze, cerkiew pozostała nietknięta. I wydaje się, że w świątyni znajduje się ikona w tym samym wieku co cerkiew.

Oczywiście w ciągu tylu stuleci świątynia była wielokrotnie przebudowywana. Szczególnie poważna była renowacja z 1749 roku. Kolejna renowacja miała miejsce w 1937 roku. Od tego czasu pochodzi skromna murowana dzwonnica obok Uspeńskiej cerkwi.

Z oknami lub bez nich, świątynia została przekształcona w magazyn. Przez pewien czas funkcjonowało tu Muzeum Tkania Dywanów (Gliniany od dawna słynęli z tkaczy). Jedyną rzeczą, która przypominała o dawnym przeznaczeniu obiektu, był pozłacany obraz krucyfiksu. Jest to bardzo stara kopia jeszcze starszego, cudownego obrazu ukrzyżowanego Jezusa z sąsiedniej wsi Milatyn Nowy. Nie został zdjęty, tylko ukryty pod ciemną zasłoną od złych oczu innych. To właśnie ta ikona rozsławiła świątynię w okresie międzywojennym. Na Wigilię Bożego Narodzenia 1936 roku pociemniały przez czas obraz odnowił się i sam pokrył się złotem płatkowym. Zobaczyć cud szli i szli pielgrzymi z całej Galicji. Do wybuchu II wojny światowej w Glinianach koło tego krucyfiksu wyzdrowiało ponad 3000 chorych. 

Mówią, że potajemnie przed władzą sowiecką ludzie otwierali swoją starożytną świątynię i modlili się w niej nawet w latach stagnacji. 

W 1989 roku Uspeńską cerkiew zwrócono jednej ze wspólnot religijnych w mieście. W 2011 roku cerkiewią zaczęła zajmować się miejscowa parafia greckokatolicka, która aktywnie zajmuje się renowacją tego niezwykłego zabytku sakralnego i turystycznego.

Obiekt na mapie