Krajoznawcy i ciekawscy turyści już nie marzyli o tym, że będą mogli zwiedzać niegdyś piękną cerkiew św. Mykyty we wsi Derenów, położonej w obwodzie lwowskim, niedaleko Kamionki Bużańskiej. Już płakali oni nad smutnym losem jednej z najstarszych drewnianych świątyń w Galicji. Tych łez cerkiew nie widziała, jednak płacz Natury w postaci czasem deszczu, a czasem śniegu niszczył zgniły i spróchniały gont dachu. Poprzez dziury w dachu słońce zaglądało do wnętrz świątyni, rzucając jakby kpiąco garście zajączków i niby przemawiając: „Spójrz no, stara kobieto, życie wokół kwitnie, jednak Ciebie już w nim nie ma. Wszyscy Cię porzucili. Nikomu nie jesteś potrzebna”.   

Jednak te czarne chmury, które zebrały się nad przepiękną starożytną świątynią, przegonił wiatr przemian. Jak śpiewa Krzysztof Krawczyk: „Nie zawsze tak będzie”, więc wszystko będzie dobrze.

Ukryta wśród rozległych sędziwych jesionów malusieńka cerkiew św. Mykyty jest wzorem architektury ludowej. Zbudowana ona została z bali sosnowych, gdyż tu, na północy obwodu lwowskiego sosny licznie występują. Szerokie poddasze umieszczone na całym obwodzie świątyni, chroniło wierzących przed złą pogodą, ponieważ pod nim zawsze można było się schować w czasie burzy lub deszczu. Ponadto, warunkowo dzieliło ono poziomo bryłę świątyni.  

Wymiary jednokopułowej świątyni o konstrukcji trójzrębowej – to tylko 15,5 x 6,3 m. W tym przypadku trudno jest znaleźć odpowiednie określenie – „rzadko spotykana” czy raczej „unikatowa”.  Jakkolwiek by było, ale niezbyt często spotykane są świątynie, które nie zostały zniekształcone w wyniku późniejszej dobudowy lub przebudowy. We wsi Dernów mamy właśnie cerkiew, której pierwotna konstrukcja nie została zmieniona. Nie ma ani nowych werand, ani zakrystii, czyli wszystko wygląda tak, jak było w 1666 roku, prawie 350 lat temu. Data wzniesienia cerkwi zachowała się na ościeżnicy drzwi świątyni.  

Na uwagę zasługuje miejsce, w którym wzniesiono zostało to jednokopułowe architektoniczne piękno. Jego twórcy wybrali naturalne wzgórze położone nad niewielką rzeczką Kamionką, aby cerkiew było widać z daleka. 

W okresie międzywojennym opiekę nad cerkwią greckokatolicką sprawowała rodzina właścicieli wsi, będących z pochodzenia Polakami z rodu Wisłockich. Ostatnie nabożeństwo odprawione zostało w cerkwi w 1939 roku. Dalej rozpoczęła się era ZSRR i tradycyjnie cerkiew została odebrana wierzącym.  

W 1977 roku stara cerkiew została odrestaurowana ze środków finansowych, zebranych przez Stowarzyszenie Ochrony Zabytków Architektury (ludzie po pięćdziesiątce jeszcze powinni pamiętać takie inicjatywy z czasów szkolnych). W ramach rekonstrukcji usunięto blachy i pokryto dach i kopułę gontem – wszystko zostało zrobione jak należy. Tylko w przypadku gontu „tak jak należy” oznacza, że musiał on być wykonany z rozszczepionego i dobrze wysuszonego drewna wg dawno istniejących technologii. Na te czynności zespół konserwatorów na czele z architektem Borysem Kindzielewskim nie miał czy to czasu, czy to środków finansowych, więc zamiast gontu łupanego wykorzystano gont cięty. W odnowionym budynku urządzono muzeum wsi, a obok wzgórza zbudowane zostało przedszkole. Jeżeli wokół innych sędziwych świątyń stawiane były krzyże, pochylone ze starości i zapadłe w ziemię, cerkiew we wsi Dernów otaczały karuzele dla dzieci, drewniane rzeźby bohaterów i zjeżdżalnie. Radzieccy architekci byli obojętni wobec sąsiedztwa z budynkiem cerkwi: stoi sobie cerkiew-muzeum, no i niech sobie dalej stoi, nie mamy z nią nic wspólnego. Tym bardziej, że muzeum w drewnianej świątyni nie istniało długo. Zaraz po nim budynek cerkwi przeznaczono na magazyn starych mebli przedszkolnych, więc w nawie można było zobaczyć szafki dziecięce.  

Jednak z biegiem czasu przestało funkcjonować i przedszkole. Dzieci we wsi było coraz mniej, więc nie było komu kręcić się na karuzelach, stojących obok świątyni, śmiać się z głównego bohatera ludowej bajki „Iwasyk-Tełesyk”, który latał na łabędziach. Jeszcze w latach trzydziestych XX wieku we wsi Dernów wzniesiona została nowa, olbrzymia, murowana świątynia, jakby wbrew urbanizacji i procesom prowadzącym do wymierania wsi. Niestety „bezlitosna globalizacja” doprowadziła do tego, że młodzież ze wsi Dernów wyjechała do sąsiednich miast rejonowych.  

Przedszkole popadło w ruiny, gont cięty również nie spełnił oczekiwań: po 20-30 latach dach cerkwi zgnił i zaczął przeciekać. 

Wyglądało na to, że cerkwi zabraknie sił, aby doczekać się na nową renowację. A jednak się udało, mimo że tylko dokumentacja projektowo-kosztorysowa przygotowywana była przez sześć lat – od 2010 roku do roku 2016. Od sierpnia 2016 roku rozpoczęło się praktyczne wcielenie planów. Wspólnymi siłami nazbierano milion hrywien i w kwietniu 2018 roku świątynia znowu odzyskała swój niepowtarzalny urok. Zaczęto ją włączać do istniejących sieci turystycznych. Wszystko, więc, wskazuje na to, że we wsi Dernów wszystko będzie dobrze. I właśnie tak powinno być.

Obiekt na mapie