Założona w 1838 roku
Jest częścią dziedzictwa UNESCO
Sama droga, która tu prowadzi, już sprawia ogromną radość. Góry! Karpaty! Przestrzeń! Żadnych problemów infrastrukturalnych: odległość od prawdziwej ukraińskiej autostrady Kijów-Czop do niewiarygodnej drewnianej cerkwi soborowej Najświętszej Bogurodzicy (1838) w szlacheckiej wsi Matków, położonej w rejonie turczańskim w obwodzie lwowskim wynosi tylko dwa kilometry. Do wsi również prowadzi dobra droga – jest ona przyjemnym dodatkowym bonusem dla tych podróżników, którzy są przyzwyczajeni do przedostania się przez ciernie Ukrawtodora (agencji drogowej, odpowiedzialnej za stan i remont dróg na Ukrainie) do gwiazd ukraińskiej architektury. Trójdzielna cerkiew typu bojkowskiego we wsi Matków jest prawdziwą gwiazdą. W czerwcu 2013 roku została ona wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, która jest swoistym Oscarem dla zabytków architektury i natury. Co prawda, na Liście świątynia ukazała się pod jednym warunkiem – należało usunąć blachy, którymi obszyte były ściany, gdyż taką nagrodę przyznaje się tylko tym zabytkom i ciekawostkom, które są w postaci autentycznej. Jeżeli kategoria nosiła nazwę „Drewniane cerkwie regionu karpackiego Polski i Ukrainy”, więc świątynia miała jej odpowiadać czyli być cerkwią drewnianą. Jednak proces usunięcia blach z cerkwi w Matkowie utknął w martwym punkcie. Domyślamy się nawet dlaczego: obok beskidzkiego arcydzieła czas spowalnia swój bieg.
Najbardziej mityczną cechą świątyni jest jej ponadczasowość, oderwanie się od codziennych bieganiny i krzątaniny. Nawet bliskość autostrady nie przeszkadza w zanurzeniu się w bajeczny świat przeszłości, gdzie nie ma problemów, a są tylko piękno i harmonia. Może taki kameralny i domowy charakter bojkowskiej piękności spowodowany jest tym, że w jej budowie brały udział przeważnie kobiety czyli budowały ją delikatne kobiecie dłonie? Jak głosi wiejska legenda, w latach trzydziestych XIX wieku w ramach poboru rekrutów do armii carskiej wielu mężczyzn ze wsi Matków poszło do wojska. Kobiety ze wsi bardzo czekały na powrót swoich mężów i synów, więc wzniosły w tym celu świątynię, która była świątynią-modlitwą, świątynią-prośbą do wyższych mocy o to, aby wrócili wszyscy cali i zdrowi. Jeżeli są wśród Państwa znajomych jacyś Matkowscy, to całkiem możliwe, że to byli ich przodkowie.
Legendzie zaprzecza jednak następujący fakt: historia zachowała imiona i nazwiska architektów ze wsi Matków: są to Iwan Melnykowycz i Wasyl Iwankowycz.
Na Ukrainie jest ok. siedemdziesięciu świątyń typu bojkowskiego. Większość z nich znajduje się w rejonie turczańskim i w rejonie skolskim, a najpiękniejsza jest akurat we wsi Matków. Wystarczy tylko popatrzeć na nią, nabrać do płuc kojącego zapachu sosnowych igieł, przymrużyć oczy na oślepiającą swoim blaskiem blachę, a potem przejść wokół świątyni po miękkim zielonym dywanie z gęstej trawy i igieł świerku i cieszyć się, że Ukraina potrafi zadziwiać świat swoją architekturą oraz być dumnym ze swojej Ojczyzny. Jest to bardzo korzystne dla zdrowia psychicznego, zwłaszcza w tak trudnych czasach. Co dotyczy blachy, to wcześniej czy później zostanie ona zdjęta z tych ścian, bo tak to powinno być. Proboszcz cerkwi we wsi Matków również wie, że tak to powinno być. Wasyl Dryhynycz, będący proboszczem cerkwi, już dokonał niewielkiego czynu bohaterskiego, odmawiając pokrycia dachu świątyni blachą z powłoką azotku tytanu (mieszkańcy wsi już nawet ją kupili!). Dzięki niemu uratowane przed obiciem deskami boazeryjnymi zostały ściany zabytku. Powoli mieszkańcy wsi zaczynają rozumieć, że proboszcz i UNESCO mają rację. Zamiast starej metalowej siatki ogrodzeniowej wokół świątyni postawione zostały autentyczne drewniane ogrodzenia.
Problem częściowo polega na tym, że mieszkańcy wsi nigdy nie widzieli jak wygląda ich świątynia, gdy kryta jest gontem: już w okresie międzywojennym dach pokryty został matową blachą stalową ocynkowaną. W tym samym okresie cerkiew osadzono na betonowym fundamencie oraz zrobiono przedsionek-taras przed babińcem.
Jak wyglądałaby świątynia z Listy UNESCO, gdyby mieszkańcy realizowali wszystkie swoje pomysły, widać na przykładzie cerkwi prawosławnej we wsi Matków. Wybitny architekt Łuka Snihur pochodzący z Werchowyny nie poznałby swego dzieła z 1900 roku. Cerkiew prawosławna położona jest na pobliskim wzgórzu i w całości pokryta jest błyszczącą w słońcu blachą, więc wygląda jak prawdziwy statek kosmiczny, wysyłający sygnały alarmowe, których niestety nie słyszą mieszkańcy wsi. Lubią one wszystko, co jest jaskrawe i błyszczące.
Jednak wróćmy do arcydzieła bojkowskiego. W zespole architektonicznym cerkiew gra pierwsze skrzypce, natomiast towarzysząca jej trzykondygnacyjna dzwonnica, wybudowana na planie kwadratu, cieszy się mniejszym zainteresowaniem turystów. I daremnie, gdyż jest to mini-arcydzieło z kilkoma pomieszczeniami wewnątrz i balkonikiem-kazalnicą na zewnątrz. Autorem dzwonnicy wzniesionej w 1924 roku był karpacki mistrz Mychajło Wekłycz.
Jeśli szczęście dopisze, obowiązkowo należy zajrzeć do środka, aby posiedzieć na starych ławach, spoglądając ikonostas z rzeźbioną bramą królewską, bocznymi ołtarzami ze wzruszającymi napisami fundatorskimi i malowidłami ściennymi (koniec XIX wieku).
W historii cerkwi jest czarna plama o wielkości kilkudziesięciu lat: po drugiej wojnie światowej świątynia została zamknięta. W roku 1989, gdy Związek Radziecki już pękał w szwach, świątynia została ponownie poświęcona jako cerkiew pod wezwaniem św. Dymitra i przekazana lokalnej wspólnocie greckokatolickiej. Dlaczego nowy święty i nazwa? Odpowiedź jest prosta: Sobór Najświętszej Bogurodzicy obchodzony jest w dn. 8 stycznia. Tego roku wszystkie drogi, w tym również drogę do cerkwi, zawiało śniegiem, więc biskup mógł przybyć na konsekrację dopiero za kilka miesięcy