Zdarza się to też ludziom. Sofia Rotaru miała nie tylko pieśni „Chutorianka” i „Jedna kalina za oknem”, ale także „Dwa pierścienie” czy „Niebiesko skrzydlaty ptak”. Dla nich nie tylko wybaczysz „Chutoriankę”, ale poczujesz przynajmniej pewien szacunek: kiedyś było potężnie, pięknie i szczere.
Ta sama sytuacja dotyczy wsi Machnowce w rejonie złoczowskim. Teraz miejscowa drewniana cerkiew świętych Kosmy i Damiana przypomina nie tak zabytek architektury, jak wystawę osiągnięć nowoczesnych materiałów budowlanych. Chociaż świątyń w tym wieku w Galicji jest bardzo mało, a cerkiew powinna być dumna ze swojego statusu i wyglądać tak, jak należy zabytku, który pojawił się pod koniec XVII wieku – w 1697 roku.
Taka dokładna data jest znana dzięki wyciętym liczbom na ościeżnicy. Świątynia jest na planie krzyża, kopuła główna jest ośmioboczna. Boczne skrzydła i babiniec nakryte są trójbocznymi szczytami z małymi kopułami u góry.
Z zewnątrz świątynia św. Kosmy i Damiana nie wygląda na 300-letnią, ale to nie jest komplement. Wszystkie cztery szczyty pokryte są szarą blachą, zrąb ścian ukryty pod… co to jest? Ondulina, listwa, panel ścienny czy coś innego z nowoczesnych materiałów? Nasze stare świątynie zachwycają maleńkimi oknami: szkło było cennym materiałem, a biedne wioski nie miały dość pieniędzy, by oszklić duże okna. W Machnowcach okna są normalnej (z punktu widzenia współczesnego człowieka) wielkości. Tak więc zostały one poszerzone w późniejszym okresie, wyśmiewając autentyczność. Nie wiadomo kiedy to się stało: świątynia przeszła kilka większych remontów i rozbudowy, z których pierwsza miała miejsce w XVIII wieku. Ostatnia profesjonalna renowacja miała miejsce w 1970 roku. Tak, jakby poszerzonych okien było za mało, ściany są również pomalowane na nasycony zielony kolor. Szmaragdowy, jak mówią psychologowie, uspokaja, ale w Machnowcach żałujesz, że nie bierzesz ze sobą na wycieczkę butelki waleriany. Nie chcecie biec do wsi w poszukiwaniu apteki: cerkiew stoi przy samym wjeździe do Machnowców, na prawo od drogi, zanim zaczną się ulice wsi.
Wnętrze cerkwi może skorygować to wrażenie. Jeśli ktoś będzie miał szczęście zajrzeć do środka, zobaczy prawdziwy skarb artystyczny. Jest to czteropoziomowy barokowy rzeźbiony ołtarz. Jego autorem jest znany galicyjski mistrz malarstwa ikonowego, utalentowany Jow Kondzelewicz. Stworzył ten ikonostas malarz w latach 1720-1722 na zlecenie biskupa Łuckiego Józefa Wyhowskiego, wnuka Iwana Wyhowskiego, hetmana wojska zaporoskiego. Bogatą dekorację rzeźbiarską wykonał inny mistrz – snycerz Iwan Karpowicz.
Na ścianach zachowały się pozostałości polichromii z XVIII wieku.
Wiadomo, że zanim rejon złoczowski znalazł się pod jurysdykcją Związku Radzieckiego we wrześniu 1939 roku, cerkwią w małej wiosce opiekował się hrabia Jurij Potocki z Pomorza (zamek pomorzański jest bardzo blisko od Machnowców).
Pięknie i autentycznie wygląda także nadbramna dzwonnica starej cerkwi. Tutaj można zobaczyć, jak naturalna, piękna i wykwintna może być ludowa architektura drewniana. Zarówno kolor dzwonnicy, jak i staranne linie gontów na stromym dachu, a także zgrabna sylwetka arkady galerii trzeciej kondygnacji – wszystko to cieszy oko. Historycy sztuki uważają, że dzwonnica jest nawet starsza, niż sąsiadująca z nią cerkiew i pełniła pewne funkcje obronne. W razie ataku wroga może służyć jako wieża forteczna.
We wsi krąży legenda, że zarówno dzwonnica, jak i cerkiew zostały zbudowane na miejscu znacznie starszych budowli świątynnych, które spłonęły podczas jednego z częstych w tych stronach najazdów tatarskich. Wieś chciała jak najszybciej wznowić nabożeństwa, ale budowa drewnianych świątyń to długi proces, trzeba mieć na czas i prawidłowo ścięte drewno: bale na konstrukcje zrębowe, gont na dachy. Sytuacja została rozwiązana w następujący sposób: z pobliskiego lasu w Machnowce przywieziono drewnianą kaplicę. Modlono się w niej przez jakiś czas. Później kaplica rozrosła się na kolejne kondygnacje i stała się dzwonnicą świątyni. Wiadomo, że leśna kaplica została zbudowana przez mistrza z Pomorzan.
Już ze względu na samą dzwonnicę warto odwiedzić tę małą Opolską wieś na granicy Galicji i Podolu, a także przypomnieć sobie piękno ikonostasu.