Turyści przyjeżdżają do Żółkwi nie tylko dla starożytnego zamku, eleganckiego kościoła lub pięknego ratusza, ale także dla starożytnych drewnianych świątyń. Tych, którzy są zainteresowani naszym autentycznym dziedzictwem architektonicznym, na pewno zainteresuje sąsiad Żółkwi – Wola Wysocka. Nie może być żadnych tajemnic z etymologią nazwy osady. Wola, bo gdy wieś powstawała, ci, którzy się tu przeprowadzali, by zamieszkać, byli przez pewien czas zwolnieni z podatków. A Wysocka to nie dlatego, że na wzgórzu (miejsca tutaj są dość płaskie), ale od nazwiska jednego z właścicieli wsi, pułkownika Andrija Wysockiego z Bugu. Bezdzietny pułkownik nie był tak próżny, by nazwać całą wieś na swoją cześć. Dokonał tego w 1560 roku, po śmierci szlachcica, hetman Stanisław Żółkiewski – dla uczczenia pamięci swego przyjaciela.
Wieś nad rzekami o prostych nazwach Świnia i Balanda zaczyna się zaledwie 200 metrów na północ od obwodnicy Żółkwi. I jeszcze jeden kilometr dzieli początek Woli Wysockiej od jej głównego skarbu artystycznego – zabytkowej, jednokopułowej, drewnianej Michajłowskiej cerkwi.
Nie będziesz musiał go szukać. Można nie pytać miejscowych o drogę: świątyni będzie obok trasy, po prawej stronie. Jeśli jednak naprawdę potrzebujesz punktów orientacyjnych – szukaj bocianiego gniazda na wysokim drzewie. Ptaki wybrały dobre miejsce do życia. Z dobrym widokiem i ciekawą cerkwią obok.
Skromna cerkiewka, jedna z tych, które można zobaczyć w prawie każdej innej galicyjskiej wiosce? Ech, nie. Cerkiew w Woli Wysockiej, zbudowana w stylu galicyjskiej szkoły architektonicznej. Ale kiedy! W 1598 roku. Tycjan był popularny w Europie, Habsburgowie toczyli wojnę z Portą Osmańską, holenderscy żeglarze odkryli wyspę Mauritius, Borys Godunow wstąpił na moskiewski tron, a tu, na grzbiecie Roztocza, mieszkańcy wsi zbudowali nową cerkiew. Oczywiście bez jednego gwoździa – to tak były budowane wszystkie inne ukraińskie drewniane świątynie. Gwoździe w tamtych czasach były zbyt drogą rozrywką dla biednej wsi.
Stąd taka dokładność – właśnie 1598 rok? Cerkiew sama zaproponowała datę swoich narodzin. Zapis o tym zachował się na nadprożu nad zachodnim wejściem do świątyni.
Oczywiście, od 1598 roku wygląd świątyni zmieniał się kilkakrotnie. Była dobudowywana: na przykład w 1891 roku do głównej bryły budynku dobudowano 9-metrowy babiniec.
Szkoda, ale teraz można zobaczyć chyba na starych zdjęciach w książkach o miejscowym folklorze, jak piękna była cerkiew św. Michała pod gontowym dachem. Blaszany dach został tu położony w pierwszych latach niepodległości kraju, w 1992 roku. W tym samym czasie, podczas remontu świątyni, konserwatorzy znaleźli prawdziwy skarb: malowidła ścienne z 1603 roku. Jedne z najstarszych w obwodzie lwowskim i w ogóle na całej Ukrainie. Nawet jeśli rację mają historycy, którzy datują te polichromie na 1611 rok. To i tak bardzo solidny wiek dla malowideł.
Ikonostas z cerkwi św. Michała zainteresuje również turystów, estetów i krajoznawców. Jest on młodszy niż sama świątynia. I niż malowidła ścienne, ale i jego datowanie budzi szacunek. Większość obrazów została namalowana w 1655 roku. Nieco później dodano diakońskie wrota i apostolski rząd ikonostasu. W latach 1688-1689 tworzył je słynny mistrz malarski Iwan Rutkowycz, geniusz zachodnio-ukraińskiego baroku.
W cieniu starych drzew na wiejskim cmentarzu, przy cerkwi stoi jej siostra-dzwonnica. Również drewniana, również zabytkowa, choć znacznie młodsza od samej świątyni. Zbudowana została w XVIII wieku. Dzwonnica jest na planie kwadratu i ma dwie kondygnacje.
Wśród innych zabytków Woli Wysockiej – betonowe pozostałości 45-metrowego pomnika (1979 r.) na cześć pilota Armii Imperium Rosyjskiego Piotra Niestierowa, który kiedyś wykonał swoją słynną „pętlę”. To było w pobliżu Woli Wysockiej 8 września 1914 roku, podczas bitwy powietrznej, po raz pierwszy w historii młodego jeszcze lotnictwa został użyty taran. Obaj piloci, Rosjanin P. Niestierow i jego przeciwnik, austriacki baron Friedrich von Rosenthal, zginęli. Mówią się, że rosyjscy żołnierze zabrali wszystkie kosztowności z ciała Niestierowa, które spadło z nieba. Później pilot został pochowany w Kijowie na Askoldowej Mogile. Ale to już zupełnie inna historia. My jedziemy do Woli Wysockiej za tym, co święte i piękne.